Strefa Uzdolnionych - Alicja Malisz
Przed nami kolejna, utalentowana mieszkanka Gminy Bolesławiec, która tworzy przepiękne kwiaty z nasion oraz łupin. Efekt jest tak zaskakujący, że na prawdę warto to zobaczyć. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Alicją Malisz.
Dzień Dobry Pani Alicjo, cieszę się, że mogłyśmy się dzisiaj spotkać. Znajdujemy się aktualnie w Starej Olesznej, czy Pani stąd pochodzi?
Tak, ja zawsze tu mieszkałam, całe życie, a wychowywali mnie dziadkowie. Po dziadkach został mi nie tylko dom, ale także 20-letni pies i 14-letnia kotka.
Ooo…to długowieczne zwierzęta.
Tak, tak faktycznie. A ja naprawdę uwielbiam zwierzęta, przyrodę.
I tutaj w Starej Olesznej ta przyroda jest na wyciągnięcie ręki. Pani Alicjo, przyjechałam dzisiaj tu do Pani, ponieważ chciałam zapytać o Pani uzdolnienia. Co nam Pani może pokazać? Z tego co wiem, robi Pani niecodzienne rzeczy.
To są takie kwiatki z przeróżnych nasion i pestek. Kwiatki zrobione z darów natury.
Podobno te kwiatki, które mam dziś przyjemność oglądać były robione w konkretnym celu?
Tak, te kwiatki robiłam do wieńca dożynkowego. No ale niestety pojawiła się ta pandemia i nie zdążyłam ich wykorzystać.
Z czego dokładnie są robione Pani niezwykłe kwiaty?
Z pestek dyni, różnych fasolek, słonecznika, żołędzi, pestek pistacji, pestek śliwek, nasion grabu oraz z kasztanów…
Widzę tutaj także popularne warzywo, proszę powiedzieć, co to jest?
Tak, to są wysuszone i skręcone łupiny cebuli.
Nie spodziewałam się takiego wykorzystania cebuli, przyznam, że jestem zdumiona.
Tak naprawdę to kwiatka można zrobić ze wszystkiego.
Czy to jest skomplikowana praca?
Może nie tyle skomplikowana, co precyzyjna. Trzeba dopasować do siebie małe elementy, które czasami bardzo ciężko się kleją. Wszystko umieszczam na takich malutkich, wyciętych tekturkach i kleję.
Czy ma Pani w domu takie miejsce, które zdobią własnoręcznie zrobione kwiatki?
Kiedyś kleiłam kwiatki na magnesach i wieszałam na lodówce. Teraz leżą w wielu miejscach: na stole, na kaloryferach … Fajnie wyglądają na wieczkach od słoiczków, jako zakrętki.
Okazuje się, że Pani kwiatki mają naprawdę szerokie zastosowanie.
Na to wychodzi. Można także tworzyć z nich kompozycje i wieszać na ścianę jako obrazy.
Czy Pani najpierw robi kwiatki, a one później schną, czy może odwrotnie?
One muszą być całkowicie suche, bo jak są mokre to wydziela się taka wilgoć i niestety, nie przyklei się. Wszystko musi być wysuszone.
Który z kwiatków powstał pierwszy?
Taki ze słonecznikiem i suszonym wrzosem. Wszystko oczywiście przyklejone na małą tekturkę. Wrzos już niestety stracił kolor.
Czy zdarza się, że ktoś dostaje od Pani te kwiatki? Czy komuś je Pani pokazuje?
Pokazuję kwiatki rodzinie, sąsiadom, oczywiście sołtys też widział.
I musiały mu się spodobać, bo mnie z Panią umówił. Można powiedzieć, że taką małą galerię ma Pani w domu. A skąd Pani czerpie pomysły na swoje kwiaty?
Widziałam w „Wieściach Gminnych” na tych kolorowych stronach zdjęcia wieńców i tam było dużo takich, fajnych kwiatów.
Jak inaczej (niż tylko przy tych kwiatkach) spędza Pani wolny czas?
Lubię spacerować, szczególnie nad wodą, mamy tutaj takie piękne stawy i lasy. Bardzo fajnie się tam chodzi i podziwia przyrodę.
Czy ma Pani jakieś plany dotyczące nowych kwiatów?
Oczywiście, piękne są także kwiaty, które może niedługo zrobię ze skórek mandarynek. Powycinam z nich paski i z tego zrobię kwiatki.
Widzę tutaj także kwiatki, zrobione z ziaren kawy, ale niestety już nią nie pachną.
Bo one mają swój zapach tak około pół roku, a potem go tracą.
Kiedy powstaną nowe kwiaty?
Myślę, że niedługo. Teraz tylko czekam na natchnienie i zabieram się do pracy.
To czekamy cierpliwie. Było mi niezmiernie miło Panią poznać. Do zobaczenia
Z Alicją Malisz rozmawiała Beata Widera